Moje fotografowanie

Czyli nic innego, jak zapis moich spostrzeżeń, doświadczeń z przygodą, jaką jest fotografia. Zacząłem niedawno  - dużo miłych wrażeń. Mam nadzieję że przede mną jeszcze wiele lepszych i dobrych chwil jak i obrazów. Jestem i pozostanę chyba amatorem, ale cieszę się z każdego nowego doświadczenia. Postaram się tu cyklicznie zamieszczać swoje uwagi, "odkrycia" i doświadczenia na tym polu. 
       
        Na początku, jak pewnie u nieomal każdego mającego coś wspólnego z fotografią, powinno być chyba napisane: "Z aparatem miałem do czynienia od kołyski, a potem były Smeny, Zenity".  Fakt, wierzę że tak było, ale takich rzeczy można przeczytać mnóstwo u prawie każdego .  Staje się to nudne i oklepane. Na szczęście w moim przypadku jest zupełnie przeciwnie.

         Fotografem się nie urodziłem, nie zaczynałem dzieciństwa ze Smeną czy Zenitem w kołysce czy w ręku. Owszem...miałem w ręku i nawet parę zdjęć pstryknąłem , bo ojciec miał kiedyś zamiłowanie do fotografii. Ja się wówczas nie wciągnąłem. Ale jako młodzieniaszek z podstawówki przesiadywałem z nim w zaciemnionej łazience - takiej urządzonej domowym sposobem ciemni, gdzie on  "wyczarowywał" swoje fotografie czarno białe. Ja nie dotrwałem zazwyczaj do końca i lądowałem w łóżku. Kiedy wstawałem rano, on w kuchni suszył gotowe odbitki. Z perspektywy czasu bardzo miłe wspomnienia...
       Moje hobbystyczne zainteresowania ocierały się raczej wtedy o lotnictwo i tematykę marinistyczną. Ale jak życie pokazuje, musi minąć trochę czasu, aż te nitki zainteresowań gdzieś się odnajdą i powoli zbiegną ze sobą. Jako młodzieniec nie interesowałem się tym, jakoś nie wciągnęła mnie  jeszcze ta magia. Poźniej jakoś po wojsku, miałem zwykłą analogową "małpkę", która po prostu próbowała robić zdjęcia i służyła raczej dp utrwalania  pewnych momentów życia - ot tak dla robienia zdjeć. Potem nastała era fotografii cyfrowej - ooo, to już powoli nabierało kontrastów i jako ciekawostka pozostało jednak na razie tylko ciekawostką. Chciałem mieć kamerę. I jakąś tam sobie zakupiłem. Leży teraz gdzieś, nawet nie wiem gdzie, mój mało wyeksploatowany Panasonic VHS-C, który głównie opędził parę rajdów samochodowych i niewiele więcej. Znudziło się, to nie było to. Taniocha i amatorszczyzna skutkująca taką a nie inną jakością jakoś do mnie nie przemawiała - to nie to medium. Oglądanie zapisów video było nudne.

            W  2005 z racji raczej bycia trendy (no bo to coraz więcej ludzi wokół już ma) stałem się posiadaczem pierwszej wymarzonej cyfrówki kompaktowej marki Canon a ponieważ prawie jak zawsze kupując coś omijałem najniższą półkę w klasie , wybór padł na model  Powershot S80!!!. Mały, kieszonkowy- to było dla mnie chyba najbardziej  istotne , dość zaawansowany jak na kompakta aparat , który stanowił rewolucję, jeśli chodzi o jakość zdjęć. Ówczesna jego cena za którą teraz można kupić lustrzankę z obiektywem, była wówczas w pełni dla mnie uzasadniona z racji jego wielu zalet.  Dziwiłem się i byłem dosłownie w szoku, że zdjęcie może być ostre :).  No i taki wypas! - 8 megapikseli!- ta liczba mnie przygniatała! Wtedy wszystkie maszyny miały średnio między 3 a 5 megapikseli, a ja byłem dumny, że w tym małym pudełeczku tyle mądrości, techniki...no i tryb manualny...którego prawie nie używałem. Ale był!!!. Połowy albo więcej  trybów i możliwości tego sprzętu nie wykorzystałem poza jakimiś tam próbami które z racji braku wiedzy fotograficznej stały się jedynie eksperymentami. Tryb auto był zwyczajnie koniem roboczym, jeśli chodzi o ustawienia. Z perspektywy czasu widzę że ta niechęć brała się raczej z pseudofunkcjonalności kompakta Canona.  Ale natrzaskała maszyna zdjęć przez pięć lat i posłużyła dzielnie.
            Czas mijał. Człowiek w międzyczasie poznał smak  imprez lotniczych.  Tam też doszedłem do wniosku, że tak jakoś mały Canon nadaje się co najwyżej do pstrykania statyki. To co w powietrzu było  jak zakazany owoc - niedostępne, nieuchwytne za niewidzialnym "czymś" co nie pozwalało "dotknąć" latającej w powietrzu maszyny  A zdjęć latających samolotów w internecie, wypełniających cały kadr widywało się wiele. Do tego wszystkiego przyszła okazja wsiąść do ręki po raz pierwszy w życiu lustrzankę kolegi i rzucić okiem w wizjer.... nie wiem, czy doznałem kiedyś w kontakcie ze sprzętem większego olśnienia. Ale ja się zakochałem! Mały NIKON D40 z niewielkich rozmiarów zoomem 200 mm stanowił wtedy sprzęt marzeń. A kiedy spojrzałem w wizjer to otwarł mi się nowy świat. To było coś, nie ten mały zapyziały wziernik z kompakta! Chciałem coś takiego mieć! Ale powoli... powoli. Chcieć - to jedna sprawa. Zawsze kiedy pomyślałem żeby sobie podobne cudo sprawić, to po chwili sobie żałowałem złotówek na takie "fanaberie" i rarytasy. I tak głupi człowiek się męczył rok a potem już zaczęło sie planowanie na poważnie: co by tu zakupić?. Rozmowy z kolegami w necie, porady, podpowiedzi i mój wybór się zawężał. Wiedziałem że będzie to coś już nie czysto amatorskiego ,ale jeszcze nie profesjonalnego. Coś stanowiącego dobry stosunek jakość/cena, taki "mydel klas". W zainteresowaniu pozostał Canon i Nikon.  Kiedy dowiedziałem się , że Noe zakupił NIKONA D90, który stał wysoko w kręgu moich zainteresowań,  musiałem do niego zadzwonić, popytać i po tej rozmowie zapadła kropka nad "i".  Jego wrażenia z użytkowania sprzętu ostatecznie pozwoliły mi podjęcie decyzji i o zakupie tego samego modelu. W międzyczasie szperając w internecie, czytając mnóstwo testów, recenzji, łapiąc podstawy elementarnej teoretycznej wiedzy fotograficznej poznawałem zdjęcia ludzi. Nie tylko te lotnicze, ale z różnych dziedzin . Zakochiwałem się w tych obrazach, zaczęło mnie wciągać fotografowanie. Tej teoretycznej wiedzy, która poznawałam starałem się przyuczać w praktyce na swoim kompakcie- droga przez ciernie,  kiedy na poważnie walczyłem z trybem manualnym- kiepska ergonomia, prędkość ciągnika rolniczego starej daty jakoś nie pocieszały mnie.  A efekty ciągle nie takie jak by człowiek chciał. Powoli jednak dochodziłem do wniosku, że te dobre obrazy w internecie to składowa dobrego ujęcia, ekspozycji, owszem i sprzętu , no i ...Photoshopa. Kto potrafi tym narzędziem od Adobe władać, ten jest teraz fotografem. No i dobrze . Fotografia cyfrowa ma tę przewagę i niech tak zostanie. 
             A ja stałem się posiadaczem pierwszej lustrzanki cyfrowej. Wrażenia? Pozytywne jeśli chodzi o możliwości. Miażdżąca przewaga nad kompaktem. I co dziwne- naładowany wiedzą teoretyczną o przysłonach, ekspozycji , balansie bieli , głębi ostrości i wielu do niedawna obco brzmiących wyrażeniach po prostu wziąłem do ręki aparat i zwyczajnie stał się on w kwestii ergonomi tak dla mnie przyjazny że bylem w szoku. Ten aparat ma tak zaj....tą ergonomię że do teraz jestem pod wrażeniem .;)  Najsłabsze ogniwo, jakim jest fotograf, dalej jest ogniwem raczej słabym. Powoli jednak małymi kroczkami się uczę. Może nie Photoshop, ale program do wywoływania surowych NEF ów stał się małym przełomem z mojej przygodzie fotograficznej. Teraz praktycznie nie zapisuję zdjęć w formacie .jpg ale wszystko w Raw-ach . Niesamowite korzyści. 12 bitowy obraz daje bardzo duże możliwości . O ile z jpega nie zrobi się niewiele , to z NEFA można wyciągnąć duuuużo więcej. Większość ludzi posiada aparaty cyfrowe po to, aby pstryknąć i mieć natychmiast zdjęcia po zgraniu z karty pamięci. Ja się z tego wyleczyłem, bo dla mnie zrobienie zdjęcia to pierwsza połowa przyjemności. Ta druga połowa to wywoływanie surowego obrazu - poprawianie parametrów balansu bieli, ekspozycji i wielu innych parametrów,  które potem wszystkie razem mają stworzyć jak najprzyjemniejszy efekt.  To taka bardzo współczesna, cyfrowa wersja zabawy w ciemni. Za to o ile łatwiejsza, o ile mniej pracochłonna i  z jakże większą gamą możliwości!.




*        *         *         *        *         *         *        *         *         *        *         *         *        *         *         *        *         *         *         *         *         *        *         *         


2019
Tak mi tęskno do focenia, że pośród odwiecznego zdaje się braku czasu co chwilę rodzi się nowe postanowienie, żeby to zmienić. Musiałbym chyba jednak uciec, nie informując nikogo i zniknąć na dwa tygodnie bez telefonu, z aparatem tylko, plecakiem i prowiantem. Siedzieć gdzieś w głuszy i "ładować akumulatory".  

20 kwietnia
 Właśnie definitywnie po wielotygodniowych...a może wielomiesięcznych raczej....czy wieloletnich chyba jednak przemyśleniach?..Nie ważne. W końcu postanowiłem chwycić byka za rogi i po 9 latach zmienić urządzenie do rejestracji kadrów - aparat znaczy się. Padło na D7500. Dlaczego? Hmmm....
no bo to następca D90. Ma jeden slot na karty pamięci. Tak! "tylko". Żyłem z tym 9 lat i w ogóle dla mnie sprawa marginalna. 
Brak gripa na baterię? A kupię nową i będę zmieniał ...albo lepiej- będę robił jedno dobre zdjęcie , zamiast serii aż do zapchania bufora :P  ( żart )
Matryca taka jak w D500, 
pełne wsparcie dla elektromagnetycznych przesłon w obiektywach. Co to znaczy w praktyce? - pewnie się przekonam. Ale ponoć świetna rzecz w filmowaniu...
No właśnie - full HD, 4K i tak dalej w filmowaniu.
I pewnie wiele wiele innych na plus rzeczy. 
Aha ! 8 klatek na sekundę z całkiem fajnym buforem. 
No ! chyba tyle. 



Rok 2018


No tak! Czas zapiernicza. U mnie w foto leniwie- jak od długiego czasu . Nawet jak coś pstryknę to nie leci w internet. Obróbkowo też zaległości solidne. 
 Nikon SB-710
Zakupiłem jesienią po wielu przeczytanych artykułach , testach , postach na forach. Daje radę. 



Marzec 2015 kilka przemyśleń  

Minęło ładnych parę latek - można by tak śmiało powiedzieć. Niestety bezowocnych w temacie fotograficznym. Stagnacja się stała dość poważna. W 2013 roku ostatnie dobre pokazy lotnicze w Radomiu- choć nie do końca. Zmarnowałem niedzielę. Zmarnowałem parę fajnych ujęć w ogóle. Do teraz nie za bardzo mogę przeboleć nieostrych zdjęć Su - 27. Mogłem to naprawić, ale zamiast  tego zawinąłem się z pokazów. Eeech. Trzeba jednak walczyć do końca. Padł mi wówczas wyświetlacz. Na szczęście, jako  że aparat nie jest z półki amatorskiej, większość funkcji i wszystkie istotne dało się uruchomić bez konieczności wchodzenia w menu.A więc bez wyświetlacza się dało. Opędziłem na tym wakacje we Francji, i kolejne potrzeby fotograficzne aż do dnia dzisiejszego. Postanowiłem w końcu oddać maszynę do naprawy. Może na święta czas zacząć od nowa "pofocić" pełną gębą. 
Nikon D90 służy mi już od 2010 roku - to pięć lat. Przez pierwsze kilka lat marzyłem o D300s , i dalej uważam że to maszyna zacna i chętnie bym wszedł w jej posiadanie. Ten flagowy , profesjonalny model z matrycą APS-C do dzisiaj broni się szybkostrzelnością, autofocusem. Długo w tym segmencie nie mogłem się doczekać jego następcy. I tak naprawdę oficjalnie nie ma takiego Nikon przez ten okres wypuścił dwa modele które można by umieścić gdzieś pośrednio pomiędzy klasą D90 a D300s. Bardziej im bliżej do D90 jednak. Na pewno jednak - przynajmniej dla mnie, zamiana D90 na D7000 nie miała żadnego sensu. Nawet na jego następcę -D7100. Na ten czas brakuje mi szybkostrzelności i lepszego mechanizmu autofocusa. D300s ze swoimi 7 ma klatkami na sekundę wystarcza, do tego niezły bufor. D7100 bufora niemalże nie posiada zapychając się momentalnie, mimo że szybkość migawki u niego praaawie jak w D300s. Autofocus w 7100 już duuużo lepiej- coś jak w D300s - w końcu ten sam autofocus. Na horyzoncie pojawił się już D7200 i jest już w sprzedaży. 7 klatek na sekundę , Mechanizm autofocusa nowszy niż w D300s - przynajmniej w teorii , no i bufor ze trzy razy pojemniejszy niż w D7100. Ba! i filmy full HD 1080 p ! Jest do pomyślenia, nie prawda? 
Pewne jest jedno. De dziewięćdziesiątki to ja raczej nie sprzedam. Bo za śmieszne pieniądze, straciła maszyna na wartości , jest sprzętem zacnym, , w pełni wyposażonym - dwa akumulatory grip, niech więc znajdzie u mnie zasłużone miejsce jako pierwsza moja cyfrowa lustrzanka.
  


Koniec roku 2011 czyli podsumowań słów kilka...
Kolejny rok przechodzi do lamusa. Co przyniósł? Co pokazał? Miło mi stwierdzić-patrząc na swoje zdjęcia, że przyniósł trochę nauki i doświadczenia. Wniosek prosty- nie tylko sprzęt robi zdjęcia a człowiek- a dokładnie człowiek je potem obrabia. I tutaj wydaje mi się, ze coś na plus ruszyło. Nieskromnie muszę powiedzieć, że lepiej  mi się ogląda swoje obrazki zrobione przez   okres minionego roku. Jest jakiś postęp. Początek roku to   jeszcze etap, kiedy fotki były takie sobie. potem za sprawą coraz lepszego obeznania się w walce z materią cyfrową wyplutą prosto z matrycy  było już coraz lepiej. Cieszy mnie fakt, że świat obróbki cyfrowej otwiera się coraz szerzej przede mną, dając wiele satysfakcji. 
       A co w nowym roku? Chęć na więcej ciekawych tematów, więcej plenerów, zwłaszcza w doborowym towarzystwie,  czasem tez w towarzystwie samej tylko dzikiej przyrody.  W nowym roku czas przejść na większy rozmiar zdjęcia publikowanego w sieci. 900 pikseli wydaje się zdecydowanie za mało - może to i za sprawą zmiany monitora na większy. Większe zdjęcie jednak jest piękniejsze. Sprzętu w tym roku nie nabyłem nowego i czy to w tym roku się zmieni , też trudno powiedzieć. Oby nowy rok 2012 był jeszcze lepszy pod każdym  względem od poprzedniego.


 17 stycznia 2011
 Właśnie definitywnie doszedłem do wniosku że "krecią robotę" od samego początku robi mój przepalony - czytaj ciemny jak i ja sam, monitor CRT marki LG Flatron, którego historia zakupu sięga początku wieku! Po przesiadce na każdy inny komputer widzę, jak wyblakłe obrazki produkowałem od samego początku zabawy z "pstrykaniem".  Mogę równie dobrze powiedzieć, że prawie wszystkie zdjęcia, jakie umieściłem w necie nadają się do wyrzucenia...
Czas będzie rozejrzeć się za nowym monitorem. Niestety technologia LCD to utrapienie. O ile do multimediów i grania czy zwykłego przeglądania internetu od biedy wystarczy nawet taki za 500 złociszy, to już chcąc widzieć kolor czarny na czarno a biały na biało, nie mieć skaszanionego balansu bieli i mieć przyzwoitą przestrzeń barw , trzeba wydać duuużo więcej. Cholera. Człowieka nie stać na takie wydatki ale...albo jakość albo oszczędność. Zobaczymy . Póki co będę musiał kombinować jak przysłowiowy koń pod górę, żeby nie produkować dalej wyblakłego badziewia...;-(  


Podsumowanie 2010 roku

Ten rok rzecz jasna był przełomowy. Wszystko zaczęło się na poważniej. Moment zakupu lustrzanki to nowa era w mojej fotografii. To w tym dopiero roku tak naprawdę poznałem jej podstawy. Wreszcie mogłem już z bardziej odpowiednim niż "idiotenkamera" sprzętem wybrać się na pokazy lotnicze. W praktyce poznałem jak to z tą fotografią jest. Ale nie zjadłem broń boże wszystkich rozumów, bo dalej jestem amatorem. Dalej pracuję nad "warsztatem". Za każdym razem uczę się czegoś nowego , coś poznaję. Dużą rzecz jasna rolę odgrywa w tym wszystkim oglądanie, i podglądanie zdjęć ludzi , którzy to robią  lepiej , którym te zdjęcia wychodzą. Ciągle próbuję odgadywać w jaki sposób je robią, na jakich ustawieniach. Dochodzę do wniosku prawie w każdym przypadku że niebagatelną rolę w obecnej erze fotografii cyfrowej odgrywa obróbka. W tej dziedzinie jestem jeszcze w przysłowiowych powijakach. Ale powolutku. Ważne są podstawy, ciągłe poznawanie sprzętu i  jego możliwości. Krok po kroku mam nadzieję będę odkrywać nowe tajniki cyfrowej ciemni. Cięgle wiele nauki mam przed sobą.
Miałem  w tym roku  okazję zaopatrzyć się w kolejne obiektywy, ale wciąż jakieś ciekawe zakupy przede mną. W sumie kilka ważnych pozycji jeszcze jest na liście ...i co najważniejsze, to nawet żona nie ma nic przeciwko temu! Ale jej motywy dobrze znam. Jeśli kupię coś sobie to i dla niej też muszę. To stara niepisana zasada praktykowana w czasie moich wyjazdów na pokazy ;)

Co w 2011? Mam nadzieję, że więcej aktywnego działania w plenerze. Więcej wypadów, wyjazdów , jakichś wycieczek, gdzie będzie można podziałać na tym fotograficznym polu. W ubiegłym roku było raczej kiepsko z plenerem. Pomysłów też nie za wiele . Może to i za sprawą naszej rodzinki która latem się powiększyła i cała wolna energia została skierowana w to miejsce. Mobilność przy dwójce maluchów w tym noworodka troszkę na tym też cierpi. Ale to musiało w końcu przyjść.
          Wraz z oczekiwaniem na koniec zimy niecierpliwie się na kolejne fotograficzne doświadczenia i oby coraz lepsze (mniej skopane ;)  ) obrazki pojawiały się na stronie!

6   grudnia 2010
Dzień dzisiejszy to rzecz jasna czas na prezenty, no więc i ja postanowiłem zadecydować o wyborze odpowiedniego ..dla siebie ( ot egoistyczna świnia :)  ) prezentu i w ten oto sposób nabyłem w drodze kupna kultowy stałoogniskowy obiektyw Nikkora 35 mm ze światłem 1.8. No co? Fajny!
Po pierwsze- światło! Przysłona 1.8 i ta przesadnie malutka głębia ostrości. Do tego bokeh lepszy niż uzyskiwany z 18-105. Po drugie jakość  zdjęć zauważalnie się poprawiła - to za sprawą światła. W trudniejszych, ciemniejszych warunkach oświetleniowych twarze nie "szarzeją" już tak szybko.  
Plastyka - żywsze kolory , lepsze kontrasty. 
Ostrość- jeszcze nie bawiłem się przysłoną powyżej f2, ale przy  wyższych od  tej wartości, szkło staje się naprawdę ostre. Przy 1.8 może "zamydlić"   nieco,  jednak do przyjęcia. Przy f2.8 - f4 powinna być przysłowiowa żyleta. Ale to będzie przedmiotem  kolejnych praktycznych "testów frontowych"  przy najbliższej okazji. 

4 sierpnia 2010    
W  tym tygodniu przyjedzie do mnie kolejny zestaw gadżetów.  Doszedłem do wniosku, że będąc na dużych i dłuższych imprezach jak pokazy lotnicze, Airshow i podobnych, gdzie przyfocenie około dwóch tysięcy fot to nie przesada, trzeba być przygotowanym. Trzeba mieć odpowiednio dużo prądu i pamięci na zapis fotografii. A to oznaczało zakup nowego dodatkowego akumulatora i gripa. Aku koniecznie oryginalne. Grip zaś , jako wykorzystywany rzadziej mógł pozostać dobrym zamiennikiem od Alphy - ponoć daje radę. Ale za to jest połowę tańszy od nikonowskiego. Karta pamięci tudzież dwie to następny zakup. Tegoroczne ILA pokazało że 8 GB w body to niestety mało.   
Zestaw zabawek dotarł. Ogólnie rzecz biorąc, to po założeniu gripa aparat od razu nabiera wyglądu -  taki bardziej "pro" , prawie jak D3  ;). do nowych gabarytów jednak trzeba się przyzwyczaić. Za to uchwyt  wydaje się pewniejszy. Praktyka pokaże na jak długo wystarczy zestaw dwóch akumulatorów. A to już niedługo...



Kolejny rok przechodzi do lamusa. Co przyniósł? co pokazał? Miło mi stwierdzić,  patrząc na swoje zdjęcia, że przyniósł  trochę nauki i doświadczenia.  Wniosek prosty -  nie tylko sprzęt robi zdjęcia a człowiek. A dokładnie człowiek je potem obrabia. I tutaj wydaje mi się , że coś się na plus ruszyło. Nieskromnie muszę powiedzieć,  że lepiej ogląda mi się swoje obrazki zrobione przez okres ostatniego roku. Jest jakiś postęp. Początek roku to jeszcze etap kiedy fotki były takie sobie. Potem za sprawą coraz lepszego obeznania się w walce z materią cyfrowa wyplutą z matrycy, było już tylko lepiej. Cieszy mnie fakt, że świat obróbki cyfrowej otwiera się coraz szerzej przede mną, dając wiele satysfakcji. 
               A co w nowym roku? Chęć na więcej świetnych tematów, więcej plenerów , zwłaszcza w dobrym towarzystwie a czasem też  w towarzystwie tylko i wyłącznie dzikiej przyrody. W nowym roku czas przejść na większy rozmiar zdjęcia . 900 pixeli wydaje mi się już zdecydowanie za mało - może to za sprawą nowego monitora. Ale w końcu i tez czas na nowe. Poza tym większe zdjęcie jest piękniejsze. Sprzętu w tym roku nie nabyłem nowego i czy to się zmieni w roku przyszłym też trudno powiedzieć. Oby nowy rok był jeszcze lepszy pod każdym względem od poprzedniego